CIEKAWE HISTORIE Z DZIECIŃSTWA PRYMASA TYSIĄCLECIA

Opublikowano: 9 października, 2021

Poranna pobudka

(na podstawie s. 21-22  książki pt. „Stefek. Opowiadania o dzieciństwie Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski”)

Rodzina Wyszyńskich znów się powiększyła. Przyszła na świat kolejna dziewczynka, Stanisława.  A Nastusia  i Stefek rośli jak na drożdżach, stając się sobie bliscy poprzez wspólne zabawy.

Pewnego ranka mały Stefan próbował budzić siostrę. Dziewczynka naciągnęła pościel na głowę i spała dalej. Wobec tego chłopiec zbliżył się do Nastki i połaskotał ją w stopę – dziewczynka szybko schowała ją pod kołdrę. Stefek szturchnął „śpiącą królewnę”, a potem z całych sił wrzasnął jej prosto do ucha: „Naaastuuusiaaa!!!”. Tego już dziewczynka nie mogła zignorować i pełna wyrzutu zapytała brata po co te krzyki. Okazało się, że chłopiec chciał jej pokazać niecodzienny widok za oknem. Bugiem płynęły wielkie łodzie. Dzieci oczarowane tym widokiem, nawet nie zauważyły swojego taty, który do nich podszedł, oparł dłonie na ich ramionach i wyjaśnił, iż są to berliny – łodzie, którymi przewozi się zboże.Od tej niecodziennej pobudki, rodzeństwo dość często wstawało rano, aby podziwiać przepływające nieopodal berliny.

                                                      Podrapana siostrzyczka

           (na podstawie s. 24-27 książki pt. „Stefek. Opowiadania o dzieciństwie Stefana                                                 Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski”)

Państwo Wyszyńscy prawie codziennie chodzili do kościoła na Mszę świętą. Pewnego wieczoru mama poprosiła dzieci, by grzecznie się bawiły, a w razie, gdyby Stasia – najmłodsze dziecko – się obudziła to, żeby Anastazja ją rozbawiła grzechotką i pokołysała w wózeczku.

Rodzice wyszli, a dzieci zajęły się swoimi sprawami – Nastusia bawiła się w dom, a Stefek trochę się nudził. Malutka Stasia się obudziła
i chłopiec postanowił ją uspokoić: kołysał wózkiem – nie pomagało, zaczął kołysać bardziej – ale siostrzyczka rozdrażniona takim traktowaniem zaczęła płakać jeszcze głośniej, zaczął ją zabawiać – bez efektu.

Na pomoc bratu przyszła Nastusia z grzechotkami, która stwierdziła, że Stefan się nie zna na usypianiu dzieci. To stwierdzenie wywołało drobną sprzeczkę między rodzeństwem. Dziecko dalej płakało, Nastusia stwierdziła, że siostrzyczka jest głodna, musi poczekać aż mama wróci, po czym wróciła do przerwanej zabawy.

Stefek nie zamierzał się poddać, chciał udowodnić siostrze, że potrafi uspokoić dziecko – postanowił wziąć Stasię na ręce. Próbował
i próbował, ale brakowało mu wzrostu i siły, by móc malutką siostrzyczkę wyciągnąć z łóżeczka – a ta płakała coraz bardziej. Natusia weszła do pokoju, kazała bratu przestać, Stasia strasznie płakała, więc dziewczynka stwierdziła, że Stefcio jej coś zrobił – czym prędzej pomknęła do kościoła po mamę.

Gdy wróciły, Julianna wzięła najmłodszą córkę na ręce i po chwili dziecko się uspokoiło. Dziewczynka miała tylko małe zadrapania na brzuszku. Ale… gdzie się podział Stefan?!

Dopiero, gdy mama z Anastazją zaczęły go szukać, powiedziały, że wszystko jest  w porządku – Stefan ze szlochem wyszedł ze swojej kryjówki. Spokojna rozmowa z mamą wszystko wyjaśniła – Stefek nic siostrzyczce nie zrobił, chciał ją tylko utulić, ale wysuwała mu się
z rąk. Mama posmarowała czerwone miejsca na brzuszku Stasi kremem i po kilku dniach nikt już nie pamiętał o tej stresującej sytuacji.

Kromka chleba

(na podstawie s. 28-32 książki pt. „Stefek. Opowiadania o dzieciństwie Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski”)

Niebawem Stasia, ku radości rodziców, zaczęła nie tylko stawiać pierwsze kroki, ale i mówić. Głodne dzieci, kiedy idą do stołu, zapominają o takich „szczegółach” jak umycie rąk… Nie inaczej było u Wyszyńskich. Gdy już wszystkie dzieci miały czyste ręce (a było już ich więcej – urodziła się kolejna córka – Janinka) dzieci ze smakiem pałaszowały obiad. Stefek poprosił nawet o dokładkę! Gdy mama dolewała mu zupy, chłopiec wstał, aby zabrać sobie jeszcze jedną kromkę chleba (chleb Julianna piekła samodzielnie!). Jednak, wracając, potknął się o próg i runął jak długi na podłogę. Stefkowi nic się nie stało, ale przez ten upadek zupełnie zapomniał o kromce chleba, która wylądowała gdzieś pod stołem.

Ta sytuacja sprawiła, że Stanisław – ojciec rodziny – wyjaśnił dzieciom jaką wartość ma chleb. Chleb jest symbolem Polski, jest owocem pracy wielu ludzi, jest podstawowym produktem w każdym domu. A na sam koniec zadał dzieciom zagadkę „dlaczego ziarno,
z którego robi się mąkę na chleb nazywa się zbożem?”. Dzieci próbowały odpowiedzieć na pytanie taty, ale początkowo nikt nie mógł znaleźć odpowiedzi na to pytanie. W końcu doszukał się jej Stefek: zboże, bo z Boga!

To odkrycie spowodowało, że Stanisław Wyszyński przytoczył jeszcze inne ciekawostki ewangeliczne – Pan Jezus podczas ostatniej wieczerzy w chleb przemienił swoje Ciało, w modlitwie „Ojcze nasz…” – modlimy się „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, a na koniec poinformował dzieci, że miasto, w którym urodził się Pan Jezus – Betlejem – znaczy „Dom chleba”.
Ten posiłek był ważną lekcją dla Stefka i jego sióstr. Nauczył ich poszanowania do chleba, do każdej kromeczki, a nawet okruszka.

Opracowała: Alina Smarkala

Rodzina WyszynskichPIC43-132

Wyróżnione

Przeczytaj również...